Także tego. Wyjechaliśmy o godzinie 10 ze Zgierza. Idzie zima, więc jedziemy oczywiście Disco. Przejechało całą Europe tam i z powrotem, wszystko powymieniałem więc szczęśliwy i pewny, że nic się nie staje zapakowałem wozidło i ogień.
Autostrada w strone Katowic cała w rozbiórce, tak więc koło 18 dopiero zjeżdżaliśmy na granice, aż tu nagle bum. Lecę z 80 km/h ciemną drogą, nie ma gdzie zjechać, no ale nic się nie dzieje. Tylko taki dźwięk był jakbym złapał jakąś gałąź pod dyfer i szorował nią po ziemi. Dygresja mała, kontrolka ładowania w Disco jest tam nisko, ja mam dobry metr osiemdziesiąt, kierownica wysoko, więc oczywiście jej nie zauważyłem. Maszyna jak leciała prostą drogą 80 km/h to nic nawet nie poczułem.
Zjechałem najszybciej jak sie dało i nagle widzę kontrolke ładowania + zapaliła się czerwona awaria ACE. Idę w strone maski a tam wentylator od klimy chce wyzionąć ducha, co ciekawe pracował nawet po wyłączeniu kluczyka - zawsze wydawało mi się, że musi być chociaż w pozycji środkowej żeby działał.
Pod maską katastrofa, resztki paska rozsiane po całej komorze. Godzina koło 18:30.
Zaczynamy akcję ratowania, szybkie googlowanie, post na LK - obdzwoniłem wszystkie warsztaty i sklepy z częściami i zawsze odpowiedź Łooo panie to to wynalazek, w poniedziałek wolne we wtorek najszybciej sie coś zamówi to na środe przyjdzie. Vecna w tym czasie odnalazł pasek do wersji bez ACE, ale brak rolki obejścia pompy.
Trudno, żon zrozpaczony, że do teściów nie dotrzemy, zaczynam dzwonić po lawetach. O godzinie 20 na dodatek zaczął padać śnieg, tak jakby życie nie miało dość znęcania się
Dzwonie po lawetach, warsztaty zamknięte do wtorku więc decyzja że wracamy do Łodzi. Po trzech telefonach zbierałem szczękę z podłogi bo najniższa cena lawety 400km to 2000 monet Netto.
W tym czasie dzwoni Maciek, że znalazł pasek z ACE od Fispa i podrzuci, ale jest 3 godziny drogi dalej. Cień nadziei na horyzoncie! Zdjąłem obudowy, posprzątałem resztki paska, rolki się kręciły, chociaż już ciemno było i nie mogłem dojrzeć napinacza.
Pasek przyjechał z Vecna, znalazłem jakiś warsztat i facet mówi, że podjedzie jak będzie część. Maciek mnie zaholował (dygresja 5 lat woziłem nową linke holiwniczą 2t z plaskacza żony, pękła po sekundzie). Dorobilim mocowanie z haków od linki i spieliśmy auta na pas do drzewa od wyciągarki.
I teraz najciekawsza część historii, na warsztacie pod autem odkręcamy napinacz a tam sie kulki łożyska wysypują. I znów dramat bo rolki już nie zdobędę. Mechanik poszedł pogrzebać w częściach i wyciągnął jakąś rolke od Volkswagena czy Opla. Troche węższa, ale mocowanie podpasowało! Założylim, maszyna ożyła i pojechaliśmy dalej.
Okazuje się, że te łożyska już pewnie wcześniej miały problem i po zagrzaniu zblokowały rolke napinacza co w efekcie doprowadziło do zerwania paska. W życiu bym nie pomyślał, że coś takiego może mieć miejsce.
Chciałem w każdym razie podziękować za pomoc jeszcze raz, bo bez was na pewno byśmy sobie nie poradzili. Od dzisiaj kończę z wyjeżdzaniem bez części zapasowych
Nadmienię też, że ani Vecna ani Fisp piniondza żadnego nie wzieli -.-
Aaa w ogóle na Ukrainie 80km od Tarnopola jest gruba zima i 20cm śniegu.
PS. Jakby ktoś się rozbijał w okolicach Łodzi, czuję się zobowiązany pomoc.